Od kuchennego stołu do najprawdopodobniej jednej z najważniejszych innowacji współczesnego zegarmistrzostwa, ale najpierw kilka słów wstępu.
Ostatnio, możemy zauważyć duże zainteresowanie zegarkami Bulovy. Marka ostatnimi czasy wypuściła kilka reedycji swoich kultowych modeli, tym samym wracając do łask. Bulova głównie kojarzy się nam z kamertonami, które były najbardziej zaawansowanymi technologicznie zegarkami w ówczesnym czasie, było to tak dawno, że nie pamiętam, w którym było to roku. Są teorie, że przy tworzeniu tych mechanizmów pomagali kosmici. Chociaż dziś Bulova nie jest tą samą, nadal robi fajne zegarki, które cieszą ludzi… ale, ale, ja tutaj nie o Bulovie. Ja się na tym nie znam, nie do końca chyba nawet lubię?! Sam jeszcze nie wiem. Więc po co ten przy długaśny nudny wstęp? Otóż kiedy pierwszy raz zobaczyłem rozwiązanie, o którym zaraz powiem kilka słów, moim pierwszym skojarzeniem było “to taki kamerton, tylko mechaniczny” – nie będę się wdawał w dyskusje, jak bardzo mechaniczny jest kamerton Bulovy. Przyjmijmy dla uproszczenia, że Bulova to elektryk a moje skojarzenie jest bardzo luźne.
Do rzeczy. Większość z was mogła zauważyć, że mam inklinacje do zegarków szybkobieżnych, w których balans porusza się z prędkością co najmniej 28’800bph. Patrząc na to kryterium, najbardziej popularnym werkiem będzie chyba ETA 2824-2, za którą akurat nie przepadam, nie dlatego, że jest zła, tylko dlatego, że jest strasznie pospolita – nie mniej jednak to dobry mechanizm i będziemy naszym punktem odniesienia w kolejnej części.
ETA 2828-2 to prosty automatyczny werk pracujący z prędkością 28’800bph, posiadający standardowy balans oraz tradycyjny wychwyt kotwicowy, jednym ze słabszych parametrów tego mechanizmu to rezerwa chodu, wynoszącą można by powiedzieć tylko 38h. Zmodernizowana wersja ETY 2824-2, czyli ETA C07.111 osiąga zdecydowanie lepszy wynik i może się pochwalić 80h rezerwą chodu. Jak to osiągnięto? Kluczowe było obniżenie częstotliwości mechanizmu do 21’600bph oraz zastosowanie nowych lżejszych materiałów do budowy balansu. Skutki przyczynowo-skutkowe są dość oczywiste. Im więcej energii potrzebuje balans tym ciężej ją dostarczyć, w efekcie trzeba liczyć się z utratą paru godzin rezerwy chodu lub zaopatrzeniem w większą sprężynę czy dodatkowy bęben – co najczęściej nie jest możliwe z uwagi na ograniczone rozmiary mechanizmu.
Trzeba również wspomnieć o amplitudzie pracy balansu, która nie jest tym samym co częstotliwość. Amplituda to “pojęcie charakteryzujące w fizyce układy drgające. W zegarmistrzostwie tyczy się wahadła bądź balansu. Określa kąt pomiędzy skrajnym wychyleniem układu a jego położeniem równowagi, lub inaczej – największe wychylenie z położenia równowagi”. Pożądana wartość amplitudy mieści się w przedziale 270-315 stopni. Częstotliwość natomiast określa, jak często balans pokonuje tę drogę w trakcie godziny. Im większa częstotliwość i amplituda tym więcej energii potrzeba do napędzenia układu w efekcie skutkuje to całkiem przeciętną rezerwą chodu. Dla przypomnienia popularna ETA 2824-2 ma posiada 38h rezerwę, El Primero Zenitha pracujące z częstotliwością 36’000bph posiada już wyższą rezerwę chodu wynoszącą 50h (całkiem życiową), mechanizm Grand Seiko (9s86) również pracujący z tą samą częstotliwością co El Primero posiada 55h rezerwę chodu – przyzwoicie.
Oczywiście na rynku są zegarki mechaniczne oferujące dłuższą rezerwę np wspomniana już ETA C07.111, Panerai P.5000 z ośmiodniową rezerwą chodu czy Oris cal.110 z imponującą 10-dniową rezerwą – trzeba jednak zaznaczyć, że każdy z tych mechanizmów pracuje z częstotliwości 21’600bph. Niższa amplituda nie koniecznie oznacza coś złego, ale moim zdaniem pokazuje w pewien sposób możliwości firmy. Prawdę mówiąc, na szybko znalazłem tylko jeden szybkobieżny mechanizm z b.długą rezerwą chodu i jest to rodzina kalibrów 50000 IWC, które posiadają 8-dniową rezerwę i pracują z częstotliwością 28’000bph.
Ok, ok trochę się rozpisałem, a jeszcze nawet nie dobiłem do brzegu. Mam jednak nadzieję, że to wprowadzenie podkreśli wyjątkowość mechanizmu Parmigiani Fleurier. Na początek jednak kilka słów o samej firmie. Manufaktura Parmigiani Fleurier powstała stosunkowo niedawno, bo w 1996 roku. Jej współzałożycielem był Michel Parmigiani oraz Fundacja Rodziny Sanodz. W początkowych etapach swojej działalności firma skupiała się na tworzeniu unikalnych zegarów stołowych dla kolekcjonerów. W 1999 Michel Parmigiani stworzył pierwszy zegarek naręczny. Zegarek był wyposażony w manufakturowy mechanizm z 8-dniową rezerwą chodu.
A teraz do rzeczy! W zeszłym roku Parmigiani Fleurier stworzyło zegarek koncepcyjny o nazwie Senfine. Proszę, pamiętajcie o wartościach, o których wspomniałem wcześniej, bo to co zaraz przeczytacie, było dla mnie na początku nie do ogarnięcia. W sumie nie wiem, od czego zacząć, bo jest tego trochę! Ale zacznijmy od tego, że mechanizm Senfine pracuję z częstotliwością 16Hz, czyli 115,200bph! Ok, ok, ok to nie szczyt ludzkich możliwości a podobne czy wyższe “prędkości” były osiągane już dużo wcześniej. Co w tym takiego niesamowitego zapytacie. Otóż zegarek pracujący z taką częstotliwością posiada 70-DNIOWĄ rezerwę chodu. Tak to nie pomyłka, rezerwa wynosi 70 dni, a sam zegarek zbliżony jest rozmiarami do Speedmaster’a.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, a raczej pytanie to “Jakim cudem?!”. Czy podobnie jak w przypadku Bulovy kosmici maczali w tym swoje małe zielone rączki?! W kwestii kosmitów jestem niezdecydowany, ale wierze, że istnieją i jestem prawie pewien, że “kilku” znam! Nie do końca jednak jestem przekonany czy są istotami wyżej rozwiniętymi od konstruktorów mechanizmu Senfine. Nie jestem zegarmistrzem, nie jestem również bardzo techniczny, więc postaram się w sposób łopatologiczny wyjaśnić, jak osiągnięto wspomniane powyżej wartości.
Zacznijmy od wychwytu. To chyba najciekawsze rozwiązanie, jakie zastosowano w tym mechanizmie. Wynalazcą czy też inżynierem odpowiedzialnym za jego stworzenie jest Pierre Genequand pracownik CSEM – Swiss Center for Electronics and Microtechnology. CSEM już wcześniej współpracował z firmami zegarmistrzowskimi takimi jak Girard Perregaux czy Patek Philippe. Pan Geneguand zaczął pracę nad wychwytem w 2004 roku, tworząc działający prototyp. Stworzony model zaprezentował swoim kolegom w CEMS którzy podjęli się dopracowania stworzonego modelu. Podczas tego procesu zawiązali współpracę z Manufcature Vaucher, która tworzy hi-end’owe mechanizmy dla takich firm jak Hermes, Speake Marin czy Parmigiani Fleurier – warto dodać, że Manufacture Vaucher należy do Fundacji Rodziny Sandoz oraz Hermes International.

Pierre Genequand
Koło wychwytowe posiada bardzo drobne i gęsto rozmieszczone zęby, kotwica natomiast zbudowana jest z dwóch bardzo długich, cienkich i elastycznych palet – mi się to skojarzyło z wąsami suma. Prawda jest taka, że podobną konstrukcję wychwytu wynalazł “kilka” lat wcześniej nie kto inny jak John Harrison (ten sam, o którym wspominałem przy okazji wpisu o Hi-Beat’ach, link w tekście u góry) wychwyt Johna Harrisona to tzw. Grasshopper (konik polny) escapement.

Wychwyt typu Grasshopper
Użycie elastycznych materiałów do budowy kotwicy oraz jej konstrukcja sprawia, że wychwyt opracowany przez Genequand’a odstaje znacząco od konwencjonalnych wychwytów kotwicowych. Cały układ regulatora wykonany jest z krzemu.

Balans – żółty, kotwica z paletami – niebieska; koło wychwytowe – szare
Kolejnym wyróżnikiem tej konstrukcji to zmiana amplitudy pracy balansu. Jak już wspominałem, standardowe wartości amplitudy mieszczą się między 270 a 315 stopni. Amplituda balansu w Senfine wynosi zaledwie 16 stopni! Taki zabieg pozwolił nie tylko na zastosowanie wyższej częstotliwości poprzez zmniejszenie bezwładności, ale również znacząco obniża zapotrzebowanie na energię, co doskonale widać patrząc na rezerwę chodu, wynoszącą jak już wspominałem aż 70 dni!

Wychwyt opracowany przez Genequand’a
Kolejnym można by rzec nowum to sam balans, który nie posiada konwencjonalne ośki. Normalnie koło balansowe opiera się na bardzo cienkiej i delikatnej metalowej osi łożyskowanej z obydwu stron kamieniami co pozwala na swobodną pracę balansu, niestety takie rozwiązanie, choć najczęściej stosowany jest bardzo wrażliwe na wstrząsy i uderzenia. Parmigiani Fleurier podeszło do tematu inaczej. Zamiast klasycznej osi koło balansowe zostało zawieszone przez dwie sprężyny naciągowe zastępujące klasyczną sprężynę balansu. Sprężyny krzyżują się w środkowej części, łącząc się z kotwicą wychwytu w centralnej części koła balansowego. Ten zabieg konstrukcyjny miał na celu zapewnienie bezpieczniejsze pracy oraz wyeliminowanie tarcia – co dodatkowo pozwoliło zachować energię potrzebną do jego pracy.

Koło Balansowe Parmigiani Fleurier Senfine
Chociaż wydaje się nam, że największa lata zegarmistrzostwo ma za sobą, wiele firm stara się wyprowadzić nas z tego przekonania. Niestety wiele nowatorskich zastosowań będzie ograniczone do Haute Horology. Są zwyczajnie zbyt drogie w produkcji lub niemożliwe do wyprodukowania masowo. Jest jednak cień szansy, że nowe materiały umożliwią, chociaż niewielki ułamek z tych rozwiązań przenieść do zegarków “cywilnych”.
Autor: Michał Kozłowski